Andrzej Gierłowski - na co dzień z zaangażowaniem wykonujący swoje obowiązki, wieloletni pracownik Urzędu Miejskiego, bardzo skromny człowiek, świetny kolega. Z zamiłowania – biegacz, w którym po przebiegnięciu pierwszego maratonu zrodził się pomysł zdobycia korony maratonów!
Aby uzyskać tytuł zdobywcy Korony Maratonów Polskich, należy ukończyć pięć maratonów: Maraton w Dębnie, Cracovia Maraton, Wrocław Maraton, Maraton Warszawski, Poznań Maraton – w ciągu 24 miesięcy, licząc od daty pierwszego ukończonego maratonu zgłaszanego we wniosku. Kolejność maratonów jest dowolna.
Do tej pory z sukcesem wziął udział w:
29.09.2013 r. - 35 PZU Maraton Warszawski
18.05.2014 r. - 13 PKO Cracovia Maraton
12.10.2014 r. - 15 PKO Poznań Maraton
12.04.2015 r. - 42 Dębno Maraton
Do przebiegnięcia został 33 PKO Wrocław Maraton, który zaplanowany jest na 13.09.2015 r. Jeżeli uda się Andrzejowi zdobyć Koronę Maratonów, to kolejnym, niezwykle ambitnym celem może być zdobycie jej w ciągu jednego roku.
Refleksje Andrzeja z biegów maratońskich:
„Po zakończeniu kariery piłkarskiej organizm domagał się ruchu. Trochę grałem w piłkę siatkową czasami z grupami amatorskimi w piłkę nożną. Widocznie było tego za mało i postanowiłem regularnie biegać. Najpierw codziennie po 30 minut, później rzadziej, ale dłuższe odcinki do 15 km. Kiedy mój przyszły zięć przebiegł Orlen Maraton i ja postanowiłem spróbować tego wyzwania. Wtedy jeszcze nie wiedziałem na co się porywam. Ale nie przypuszczałem też, że to będzie coś, czego nie zapomnę do końca życia!
Od startu do 20 km jest rozgrzewka, później walka z samym sobą i od 30 km zaczyna się maraton! Nieprzypadkowo na 32 km umownie ustawiono „ścianę” bo dla większości maratończyków jest to krytyczny moment biegu. Chwile zwątpienia i myśl o zejściu z trasy na szczęście przegrywają z pragnieniem osiągnięcia celu, który jest już tak bliski. Każdy pomyśli - 10 km, co to za dystans, ale mając w nogach ponad 30 jest to droga przez mękę. Człowiek myśli, że ten bieg nie ma końca i trwa wieczność. Pokonujesz kilometr za kilometrem, jakby to była walka o byt, aż wreszcie w oddali widać napis, który działa na człowieka jak kojący balsam. Meta, upragniony punkt na trasie każdego maratończyka. Zatrzymuję się żeby odebrać okolicznościowy medal i jestem zwyczajnie wzruszony. Dokonałem czegoś wyjątkowego. I nie chodzi mi o to, że przebiegłem 42 km. Dokonałem czegoś wyjątkowego, bo pokonałem samego siebie, własne słabości, zwątpienie i ból.
Następnego dnia schodzę ze schodów tyłem. Ale dumnie wkraczam do pracy, chwalę się medalem. Jednak powoli kiełkuje we mnie myśl o tej magicznej barierze 5 godzin, którą sobie wyznaczyłem.
Dziś wygrałem z samym sobą, pora pokonać kolejne granice.”
Serdecznie gratulujemy doskonałej formy i wspaniałych wyników. Niech będą inspiracją dla wszystkich mieszkańców Węgrowa.